16.09.2014

Rozdział I

Minął dokładny rok od śmierci Nicolasa. W tym czasie obiecywałam sobie, że zacznę wszystko od nowa. Czysta karta, wielkie i puste pole do popisu. I byłoby mi łatwiej, gdyby nie fakt, że całe miasteczko i ci znajomi ludzie, przypominają mi na każdym kroku to co się działo, te stare czasy, których nikt nie potrafiłby za wszelką cenę cofnąć. Każda chwila spędzona z tym parszywym i kłamliwym człowiekiem, przyprawia mnie o ból głowy i gwałtowne kłucia w serce. Nawet jeśli były to tylko wspomnienia, które głęboko zakorzeniły się w mojej głowie. Czasami nie pojmowałam faktu, że to co było, już nie wróci. Nie wróci jak bumerang, który jest złośliwością losu. 
- Ej, co zamierzasz dzisiaj zrobić? Jakieś plany? - spytała zaciekawiona Clara, starannie malując paznokcie na żywy zielony kolor, przypominający odcień jej oczu. Zerknęła na mnie spod swoich długich, gęstych rzęs. Czasami zazdrościłam jej tego perfekcyjnego wyglądu. Ale mówią, że to co perfekcyjne to nudne. - Tylko nie mów, że idziesz to spożywczaka, bo ci nie uwierzę. Jasmine, wasza gosposia, na pewno robi wam zakupy. 
- Wierzysz, że ta kobiecina uniesie zgrzewkę picia? - wydęłam dolną wargę, próbując być choć trochę przekonywująca. Clara Smith to bardzo spostrzegawcza osóbka, więc musiałam idealnie odegrać swoją rolę. 
- Oczywiście, że tak. Jeździ samochodem, Nao. 
Wybuchła gromkim śmiechem, a ja spuściłam głowę w dół. 
- Okej, ale nie kłamałam. Muszę jechać do sklepu papierniczego - odetchnęłam. Musiałam kupić jakąś papeterię i kilka kopert, których w tym domu zawsze mało. Przecież listy same się nie napiszą, prawda? Co jak co, ale kochałam pisać listy. Mimo, że otwarcie się do tego nie przyznawałam. Wyrażają o wiele więcej niż każdy sobie myśli. 
- Dobra, ale wieczór jest nasz - mrugnęła do mnie oczkiem. 
- Nie planujesz mnie zgwałcić, co nie? 
- Myślę, że Jimmy zrobi to z ochotą za mnie. Przecież pała do ciebie tak wielką namiętnością, że to czysta poezja. Tylko w swoich snach - uwielbiała mi to wypominać. Jimmy to młodszy o trzy lata brat Clary, który, dla mnie, był irytującym chłopce z głową chmurach. Hallo, tu ziemia! Niech znajdzie sobie w końcu inny obiekt westchnień.
- Twój brat jest dzieciakiem - wymamrotałam nieco pochmurniejąc. 
- Oj tam, Jim to szesnastolatek, aż takim wielkim dzieckiem to on nie jest. Wchodzi powoli w dorosłość, nie można go winić, że jesteś jego pierwszą miłością. 
- Nie broń go - pacnęłam ją w ramię, przez co wylała zielony lakier na swoje białe 3 spodenki. 
- Naomi!
Krzyknęła głośno, wyglądając na ostro wkurzoną. Dopatrywałam się tylko nadchodzących zmarszczek. Uśmiechnęłam się niewinnie, zerkając na nią i pokręciłam głową. 
- Jesteś nienormalna. Kto maluje paznokcie, mając otworzony lakier na spodniach? 
- No ja - burknęła i maznęła mnie pędzelkiem po policzku. Pisnęłam cicho i znowu ją pacnęłam, tym razem o wiele mocniej niż zamierzałam. Teraz będę musiała otworzyć swój magiczny zmywacz do paznokci. A lubiłam go oszczędzać, ponieważ ładnie pachniał. Tak! Pachnący zmywacz był całkiem dobry, więc czemu nie wzbogacić swoje paznokcie o wyjątkowo przyjemy dla nosa zapach? 
Złość Smithówny przeszła szybciej niż myślałam. 
- Ale ty na pewno nie jesteś normalna - wzięłam głęboki oddech, sięgając po telefon, gdzie czekała mnie wiadomość od mojego „kochanego” wujka. 
- Mała? - usłyszałam kojący szept Clary, która wpatrywała się we mnie znacząco. 
- Taak?
- Czy miałaś kiedyś wrażenie, że coś stało się tak, bo musiało? - spytała powaznie, a ja uniosłam wzrok znad telefonu na jej drobną sylwetkę. 
- Co masz na myśli?
- Los płata ci figla. Najbardziej ze wszystkich ludzi, których znam, pokrzywdzona zostałaś ty. Strata rodziców, strata bliskich... Zmiana dotychczasowego życia - mówiła to wszystko zmartwiona, zawstydzona i przejęta jedocześnie. - Może i asz tego swojego wujka, ale czy nie brakuje ci bliskości rodziców? Matki szepczącej to nowe komplementy, wyrazy miłości czy tego charakterystycznego spojrzenia, jak mama spogląda na ciebie? Albo tego silnego opiekuńczego ramienia ojca, który przegania chłopców, aby nie zbliżali się do jego najukochańszej córeczki? Nie brakuje ci czasami tej... znaczącej, o wiele większej cząstki w życiu? 
Zakończyła swoją wypowiedź ze łzami w oczach, które udzieliły się tez mnie. 
- Los odebrał ci wiele. 
- Ale nie odebrał mi duszy - wyszeptałam powoli. - Nadal czuję, wciąż potrafię kochać i tęsknić, śnić i marzyć. Nikt nie odebrał mi tej cząstki, bez której nie potrafię normalnie funkcjonować. 
- Myślę, że ze wszystkich ludzi na tym podłym świecie, to właśnie ty powinnaś zyskać szczęście. Pomyślnych wiatrów w spełnianiu swoich najskrytszych marzeń. Byłaś zaledwie trzynasoletnim dzieckiem, który stracił nagle grunt pod nogami. Myślę, że gdzieś głęboko w sobie czujesz zawód, ból rozsadzający twoje serce na milion kawałeczków - odparła szczerze, a długo powstrzymywane łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Nigdy nie sądziłam, że powrócę do tego tematu, który nazywany był przez wujka 'tematem tabu'. 
- Minęło sześć lat, Clara. Musiałam dać sobie radę. Jeśli mam być szczera brakuje mi mojej mamy, mojego taty... Taka kolej rzeczy. Musiałam zapewnić ich, że ich kocham i pozwolić odejść. W każdym razie oni są przy mnie i czuję to, choć to troszkę nierealne. Za każdym razem, kiedy wątpię w siebie i w to, co robię... Myślę co poradziłaby mi mama i czy tata zakwestionował jej decyzję czy zdecydowanie poparł. Chcę być pewna - urwałam, spoglądnęłam na okno, za którym mocno świeciło i grzało słońce. - Chcę być pewna swojego życia. 
Tylko tego potrzebowałam; szczerej rozmowy z najlepszą przyjaciółką. Choć wprowadziła w tym momencie w moje życie dziwną tęsknotę wyraźnie napiętnowaną wspomnieniami. 
- Tchnęłaś w siebie nowe życie, pozwoliłaś sobie iść dalej - wymamrotała po długim czasie milczenia. - Jestem z ciebie dumna. 
- Każde lśnienie gwiazd, każdy promyk słońca, każdy moment, gdy wiatr budzi się do życia i otula mnie swoimi ramionami to dowód, że oni tutaj są. Zawsze będą. 
Posłała mi delikatny, acz smutny uśmiech. Dłonią powoli starłam kryształki spływające beztrosko po jej twarzy. Westchnęłam ciężko i zerknęłam na zdjęcie swoich rodziców osadzone w ramce, stojącej na stoliku nocnym. Może i straciłam wszystko w wieku trzynastu lat, ale trafiłam tu. Do domu mojego wujka, który zupełnie się mną nie interesuje. A Jasmine jest jedyną osobą dbającą o mnie w tym domu. Traktuje mnie jak własną córkę. Jestem jej wdzięczna za wszystko co dla mnie robi. Jest naprawdę kochaną osobą, potrafi sprawić, że w jednej sekundzie mija moja złość, humorki i smutek, a pojawia się długo wyczekiwany szczery uśmiech. 
Nigdyś wierzyłam, że to właśnie moi rodzicie sprawili, że Jasmine pojawiła się w moim życiu, że jest ze mną. Szczerze? Jestem temu komuś wdzięczna. uczyniół moje życie barwniejszym, lepszym. 
Poczułam jak Clara wbija mi palec w brzuch. Och Smith, ty wstrętna żabo. 
- No wreszcie się ocknęłaś - usłyszałam jej wesoły chichot, który odwzajemniłam. 
- Przegięłaś zołzo - dźgnęłam ją palcem w ramię. Clarama tą przypadłość, jak dotknie się lub puknie troszkę mocniej, od razu na jej ciele pojawiają się siniaki. 
- Ej! - zapiszczała i odsunęła się ode mnie energicznie, wymachując rękami w różne strony świata. 
- Chyba będę musiała załatwić ci lekarza albo egzorcystę. O tak, to byłaby myśl - klasnęłam mocno w dłonie i zaczęłam się śmiać, patrząc na nią znacząco. 
- Głupia jesteś - odezwała się, piorunując mnie swoimi niebieskimi oczami. 
- Ty też i nie zaprzeczaj.
- Po kimś to mam - powiedziała i nagle wywróciła się głośno piszcząc. - Au..ć, mój tyłek!
- To była kara!

*

Siedziałam z długopisem w dłoni, skupiając całą swoją uwagę na pustej kartce. Sama nie wiedziałam co dokładnie mam napisać, w głowie miałam rozsadzającą pustkę, która nie ruszała się z miejsca już drugą godzinę. Mówią, że w listach można się otworzyć, bardziej niż każdemu mogłoby się wydawać. 
Odetchnęłam głęboko i spojrzałam na ścianę przed sobą. Jakby to ona miała mi pomóc w napisaniu tego, co chciałam jeszcze kilka godzin temu. Jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki; wszystko wyparowało w mgnieniu oka. 

Nicolasie, 
Powinnam Ci przyłożyć i podziękować jednocześnie. Udaj, że właśnie tak się stało. Udaj, że Ci przyłożyłam jak najmocniej potrafię. Udaj, że żyjesz i czujesz to, czego sobie zapragniesz i że żyjesz normlanie – posiadając szczęśliwą rodzinę, przyjaciół, dom i nieodłączną cząstkę siebie, bez której nie potrafisz normalnie funkcjonować. 
A teraz Ci podziękuję, bo sprawiłeś, że przemyślałam wiele spraw w swoim życiu. Zrozumiałam jaka byłam i jaka być nie powinnam. Zmieniłam nie tylko siebie, ale i to, co mnie dookoła otacza. Mogę jedynie z wielkim otwartym na świat sercem spojrzeć w przyszłość. 
Kiedy odszedłeś pomyślałam „dlaczego ja?”, a teraz myślę sobie „ktoś próbował oderwać ode mnie cały mój świat, każdą myśl i trwogę, każdy oddech i bicie serca, każdy pokład szczęścia i radości, każdy najskrytszy sekret i marzenia. Jednak wszystko pozostało we mnie i nikt mi tego nie odebrał. Bo życie powinno zawsze wygrywać.” 
Piszę do Ciebie, bo muszę powiedzieć… Wybaczyłam Ci wszystkie grzeszki, choć zraniły mnie niewyobrażalnie mocno. Wybaczyłam Ci tak wiele i tak wiele przez to zyskałam. Pragnę spojrzeć na świat z nowym celem, z nową myślą i jeszcze szybszym biciem serca. Chcę zyskać wiele, a do tego potrzebna jest chęć wybaczenia i zapomnienia co było kiedyś. 
Kiedyś będzie lepiej, o wiele lepiej. I mam nadzieję, że Ty też w to wierzysz, ponieważ zrealizuję wszystko… Czego niegdyś pragnęłam. I bądź ze mnie dumny, dupku. Inaczej spotkamy się kiedyś i wygarnę Ci jeszcze raz wszystko i poczujesz jak to być uderzony słowami i czynami przez dziewczynę! Obiecuję! 
Podniosłam się z kolan i idę przed siebie, choć przede mną jeszcze wiele gór i rzek do przejścia. 

Naomi, ta sama, w którą wierzysz. 

PS. Zastrzelę Cię kiedyś za wszystko i nic. 

Uśmiechnęłam się z ulgą. Nie wiedząc czemu, przez moje ciało przeszły nieznane mi dotąd dreszcze. I są one jak najbardziej przyjemne. Odłożyłam długopis na bok i zacisnęłam wargi w wąską linię, chcąc opanować euforię, która przyszła do mnie niespodziewanie. 
O tak, zdecydowanie to już koniec. 
Kiedy znalazłam się w autobusie, próbowałam uspokoić rozszalałe emocje. Kurczowo trzymałam w dłoniach list, wpatrując się w niego uparcie, jakby zaraz miał zniknąć lub spłonąć. I na pewno by się tak stało, gdybym tylko miała jakieś nadprzyrodzone moce. Ale to nie przygoda Harry’ego Pottera ani Edwarda ze Zmierzchu. 
Wywróciłam oczami i zaśmiałam się cichutko pod nosem. Wysiadając w końcu na przystanku, ruszyłam w kierunku polany. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałam co zrobić i czy na pewno wysłać ten ostatni list. To mój pierwszy list od ponad roku. 
Mówiłam wtedy, że nigdy mu nie wybaczę, ale musiałam. Tak nakazywało mi serce i rozum. No ale, cóż by tu innego poradzić? Nie mogłam dłużej trzymać złości w swoim sercu, inaczej zniszczyłoby mnie to i nie mogłabym ruszyć dalej. 
Kierowana lekkimi obawami przed tym, co mnie czeka w przyszłości, dotarłam w końcu do skrzynki. Stałam teraz naprzeciwko niej i… Zwątpiłam. Czy powinnam wysyłać ten list? A jak ktoś go ukradnie i będzie się śmiać do rozpuku? A tego chcę uniknąć! 
Wzięłam głęboki oddech i szybko, nie zastanawiając się, wrzuciłam list do środka. Musiałam wylać zimny kubeł wody na moje wątpliwości i dać się ponieść. Przecież raz się żyje, prawda? 
Stałam przed skrzynką, jakby zaraz miała w jakiś magiczny sposób zniknąć. Odwróciłam się na pięcie, po czym ruszyłam w kierunku wyjścia z tego miłego dla oka miejsca. Zastanawiałam się czy jeszcze tu wrócę, jednak na pewno nie w najbliższym czasie. Musiałam się zająć szkołą, spotkaniami z przyjaciółmi/znajomymi czy też znów wrócić do swoich pasji. 
Kiedy odeszłam już dostatecznie daleko, odwróciłam się jeszcze raz w kierunku skrzynki. Cichy pisk wydobył się z moich ust, kiedy zauważywszy wyciągane listy w dłoni nieznanego mi mężczyzny. Przecież on je kradł!, mruknęła moja podświadomość.
Szybko skierowałam się biegiem ku blondynowi. 
- Hej! Zostaw to! To nie jest twoje! - Uniosłam głos. 
Gdy już znalazłam się dostatecznie blisko, moja ręka wystrzeliła i uderzyła mężczyznę w plecy. Uśmiechniętego mężczyznę. No i co się tak cieszy. Nakryłam go na kradzieży, mogłam zgłosić to na policję, a on wyglądał jakby dano dziecku pięćset zabawek. 
Spojrzałam na niego jak na idiotę i znowu uderzyłam, ale on jest jak skała. Nawet się nie ruszył. 
- Co się tak gapisz, dupku?! Oddawaj te koperty, one nie są twoje do diaska! Włóż je z powrotem! Nie stój jak taki debil, skała czy jakaś pieprzona góra! - Krzyczałam, nadal go okładając.
Usłyszałam jego śmiech. 
- Spokojnie - powiedział swoim lekko zachrypniętym głosem. 
Wzięłam głęboki oddech. Co on ma za tupet mi kazać być spokojną. Złodziej, idiota, dupek, debil... Ugh.
- Jestem posłańcem... - mruknął spokojnie. 
- Czy ty sobie ze mnie jaja robisz?!


* * *
WITAMY SERDECZNIE w te słoneczne, wtorkowe południe <3
Przepraszamy za tak długą zwłokę. Ja mam do siebie z lekka żal, że tak długo przedłużałyśmy dodanie rozdziału. Dzisiaj zobaczyłam datę, kiedy dodany był rozdział i byłam w szoku, że minęły dokładnie trzy miesiące! ;) Mamy nadzieję, że jeszcze tu z nami jesteście. Muszę się przyznać, że sama leniłam się od kilku miesięcy i nic nie napisałam. Rozdział został w miarę poprawiony, ale jeśli są pewne niedociągnięcia - to przepraszam. Napisałam go już dawno, ale wszystko poszło się kochać, kiedy robiłam czystki. Odzyskałam rozdział, ale dużo mi w nim nie pasowało. ;)
Kochamy Was i do następnego, a napisze go przekochana Skazana <3

7 komentarzy:

  1. ZAjebisty rozdział. Czekam na next i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Sama nie mogę uwierzyć, że tak długo trwała ta przerwa. Czekam na next. Jakbym mogła prosić, żebyś mnie informowała. Z góry dzięki.
    swiatbeztolerancji.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam do siebie na NN po przerwie!
    Myślę że warto ;)
    Pozdrawiam! ;)
    mysticfallskrainamarzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. hello! zyjecie tam jeszcze? bo zaczynam w to watpic...
    bedzie w koncu cos?? :( bo przyjde tam do was i ....
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co do rozdzialu...
      swietny! genialny! i tak dalej :D

      Usuń
    2. Niestety nie. Ze Skazaną nie mam żadnego kontaktu.

      Usuń